poniedziałek, 15 listopada 2010

o żesz kurwa mać !!

powyższe stwierdzenie,które i tak wydaje mi się delikatne,napisałam wczoraj...tylko to ciskało mi się na usta w tej całej beznadziejnej powtarzalności sytuacji..
to,że używam wulgarnych słów pewnie brzydko o mnie świadczy,ale w tej chwili to mnie najmniej interesuje
zaczynam mieć pretensje sama do siebie,że tkwię w tym gównie po uszy..jakoś tak nie idzie mi wygrzebywanie się z niego..przeczekuję chyba,wypatruję lepszego czasu,a męczę się przy tym jak cholera,i nie wiem ile jeszcze wytrzymam..gdybym tylko miała się gdzie podziać,gdybym miała odłożony kawałek grosza
nie chcę oglądać i słuchać pijaka,
nie chcę się bać o siebie i dzieci,
nie chcę czuć tych wszystkich złych emocji

jestem przybita na maxa

piątek, 5 listopada 2010

butelka czerwonego wina...zadziałała jak wyciszacz,pozwoliła na chwilowe (dlaczego tylko chwilowe?) uspokojenie, na cud niepamięci, dzięki niej spojrzałam na wszystko bardziej pobłażliwie, bez rozgoryczenia, bez potrzeby rozkładania problemów na czynniki pierwsze
a dziś znowu zniechęcenie i te cholernie ponure obowiązki w skisłym domu,którego zaczynam nie znosić
jedynym sensownym akcentem będzie dziś okazja do rozwijania mojego niewątpliwego talentu rzeźniczego,czyli rozbrojenie 25kg świeżej jeszcze ciepłej wieprzowiny ,ale to dopiero wieczorkiem tak na dobranoc
















nie jest dobrze, mówię wam..coś wisi w powietrzu...

środa, 3 listopada 2010

ponuro i krwawo..ale nareszcie spokojnie

śnią mi się zmiany,wciąż coś planuję,głównie w nocy,
już wiem co to takiego bezsenność
sama siebie próbuję oszukać,że przecież luz,bo jeszcze trochę czasu jest,ale stres mnie zżera,mobilizuje mnie to ale i przeraża
i cholera muszę się wziąć za angielski,ale tym razem na poważnie